Hej! Po drodze na kilka dni zatrzymałam się w Tbilisi, mieście zwanym przez Gruzinów perłą Kaukazu. Nie do końca rozumiałam to określenie, początkowo wręcz byłam zawiedziona jak wiele miejsc jest tam zaniedbanych. Ale Tbilisi zaskakuje.
Kiedy wybrałam się na pierwszy popołudniowy spacer kręciłam nosem na zawalające się budynki i nudną, bezkształtną architekturę miasta. Nawet nie chciało mi się robić zdjęć, mimo, że z aparatem się przecież nie rozstaję. Ale na szczęście udało mi się zabłądzić :) trafiłam do starej części miasta, usiadłam zmęczona od upału na ławce i spojrzałam na Tbilisi inaczej. Spodobały mi się brukowane uliczki, obrazy sprzedawane przez uśmiechniętego Gruzina, który na hasło - jestem z Polski uściskał mnie serdecznie, pokiwał głową mówiąc o Kaczyńskim i zaprosił na chłodną lemoniadę. Spodobały mi się kafejki, które pachniały świeżo mieloną kawą. Wałęsające się koty. Książki w parku. Poczułam klimat.
Kiedy wybrałam się na pierwszy popołudniowy spacer kręciłam nosem na zawalające się budynki i nudną, bezkształtną architekturę miasta. Nawet nie chciało mi się robić zdjęć, mimo, że z aparatem się przecież nie rozstaję. Ale na szczęście udało mi się zabłądzić :) trafiłam do starej części miasta, usiadłam zmęczona od upału na ławce i spojrzałam na Tbilisi inaczej. Spodobały mi się brukowane uliczki, obrazy sprzedawane przez uśmiechniętego Gruzina, który na hasło - jestem z Polski uściskał mnie serdecznie, pokiwał głową mówiąc o Kaczyńskim i zaprosił na chłodną lemoniadę. Spodobały mi się kafejki, które pachniały świeżo mieloną kawą. Wałęsające się koty. Książki w parku. Poczułam klimat.
Tylko w Tbilisi królowały koty, w całej reszcie Gruzji po ulicach wałęsały się psy - swoją drogą były cudowne! To chyba jedyne miejsce na świecie gdzie zupełnie nie bałam się wolnobiegających psów. Były tak przyjazne, że przez cały pobyt nawet raz żaden na mnie nie zaszczekał, nie wystraszył mnie, nie był agresywny, wręcz przeciwnie - łasiły się lub zwyczajnie i leniwie się przyglądały :)
To dla mnie najładniejsza część Tbilisi. Błąkałam się po starówce w wielką przyjemnością.
Poza starówką miasto mnie nie zachwyciło, nawet trudno było mi zrobić jakieś ciekawe zdjęcie. Widać nowoczesne budowle wśród budynków z zawalającymi się dachami, pomiędzy którymi wisi na sznurkach pranie. Miałam wrażenie, że to wybuchowa mieszanka starego z nowym, która się gryzie zamiast współgrać. Ale ta sprzeczność powoduje, że nie jest nudno, bo spokojnie mogę powiedzieć, że Tbilisi wzbudzało we mnie skrajne emocje :)
Bardzo podobało mi się nad rzeką (Kurą) - przyjemnie posiedzieć przy brzegu z książką.
Wejście do ogrodu botanicznego
To gdzie dalej ruszamy? może kolejką linową na wzgórze, żeby zobaczyć miasto z góry?
Warto było, jest pięknie!
Niedługo opuszczamy zgiełk dużego miasta i jedziemy w stronę stepów.
Pozdrawiam Was z mojej ukochanej werandy,
zasypanej w tym roku kwiatami (tu też jest jak na wakacjach;))
Pozdrawiam Was z mojej ukochanej werandy,
zasypanej w tym roku kwiatami (tu też jest jak na wakacjach;))
